#godelpoleca #muzyka…

#godelpoleca #muzyka #postrock #ambient

#dekadawmuzyce – podsumowanie ostatnich 10 lat w muzyce.

Albumy

#24
Stara Rzeka – Zamknęły się oczy ziemi (2015)

Gatunki: post-rock, free folk, ambient, drone
RIYL: Coil, Natural Snow Buildings, John Fahey, Magic: The Gathering, granie w Dark Souls na hardzie, zbieranie grzybów

jest na drugiej płycie Starej Rzeki, zawarta w dosyć brutalny i bezpośredni sposób, pewnego rodzaju uniwersalna prawda na temat człowieczeństwa. zaczynający ją post-rockowy, momentami wręcz bratający się z black metalową czeluścią utwór, o zwięzłym tytule „Nie Zbliżaj się do ognia”, zwiastowałby album zgoła inny niż reszta materiału. podświadomie czułem, że jakoś ten fakt należy sobie wytłumaczyć – doszedłem do mało błyskotliwych wniosków – album zaczyna się tak, a nie inaczej, bo człowiek tylko po tym gdy doświadczy czystego zła, przeżywając osobista tragedie, będzie potrafił się wznieść na szczyt drzemiącej w nim wrażliwości. czy zawsze musi mieć to charakter takiego pojedynczego, oparzającego strzału? raczej nie, zazwyczaj taką kolej rzeczy poprzedza otumaniający huk, kilku głośnych niewypałów, ale kto w porę potrafiłby zweryfikować czyhające w nich ostrzeżenie?

ucinając te pretensjonalne rozmyślania, pora zejść na ziemię, ale nie całkowicie(lewitowanie 2 centymetry nad ziemią nada się idealnie). Kuba Ziołek, postać szczególna na polskiej scenie, całkowicie niemedialna, niezwykle płodna, zaczesująca i biegle poruszająca się po całym spektrum „tej smutniejszej i mroczniejszej” części alternatywnego grania – był okres, że czego gość nie dotknął zamieniało się w złoto (oczywiście jeżeli gwiazdki na rateyourmusic i przychylne recenzje na blogach muzycznych potraktujemy jako coś co można zmonetyzować – a sory, paszport Polityki piechotą nie chodzi…).
jednak jego opus-magnum, zwieńczeniem twórczego indywidualizmu i azylem dla introwertycznego charakteru okazał się projekt Starej Rzeki. gdzie mógł czerpać z każdego pobocznego projektu, wrzucając do gotującego się strumienia, po trochu z każdej upolowanej stylistyki. ostatecznie osiągając poziom największych mistrzów, porywających się na mariaż akustyki z ambientowo tłoczoną elektroniką

nie da się ukryć, że album mocno zakorzeniony jest w folkowych, wręcz ludycznych tradycjach i to właśnie im zawdzięcza sporą część sukcesu, wymownie domykając przebijające się niedopowiedzenia. jak bardzo bym nie pałał entuzjazmu wobec ogólnopolskiej „słowiańskości” tak podawana z eklektyczną wyobraźnią Ziołka, staje się i rozbrzmiewa jako coś uniwersalnego. brzemię legend, mistycyzm, eteryczna wręcz otoczka wyrażana jest w dark-ambientowej monotonnej goryczy, wymieszanej z freak-folkowym zaklęciami i kontestowana free-jazzowymi odniesieniami. nie można również zapominać o momentach, gdzie „Stara polska rzeka…” płynie w zgodzie z nurtem rzeki Missisipi, w łapiących za serce, akustycznych fragmentach jednoznacznie odwołujących się do twórczości Johna Faheya.
Zamknęły się oczy ziemi niczym stary, mroczny i trudny RPG wymaga od nas poświęcenia na pewno więcej niż jeden wieczór na eksploracje, ale po stokroć warto – chociażby dla samej przyjemności płynącej z poznawania, jak to jest już być jedną nogą po stronię umarłych…

pokaż spoiler dobranoc 8)